dzień cudów (cz. II)
via fundir.org
dziś koło 21:00 wracaliśmy do domu z miasta. w pewnym momencie nasz syn zamiast spać zaczął marudzić, że coś wpadło mu do oka. płakał i tarł pięścią coraz bardziej. nigdy, ale to nigdy tego nie robię, ale zatrzymałem samochód na środku dwupasmowej drogi. poradziliśmy sobie ze łzawiącym okiem, trwało to zaledwie chwilę i ruszyliśmy dalej. po kilkuset metrach za zakrętem na moście zobaczyliśmy migające światła awaryjne trzech rozbitych i porozrzucanych po całej szerokości drogi samochodów. jeden wylądował na lampie, która się zgięła i całe górne ramię oderwane wylądowało na środku przejazdu. wszystko stało się sekundy przed naszym przejazdem. kierowca jednego z aut wyplątywał się właśnie z pasów bezpieczeństwa.
zamarliśmy! wiedzieliśmy, że gdyby nie oko naszego syna, to nasz samochód byłby w samym środku wypadku. dziękowaliśmy Bogu! jesteśmy cali i zdrowi!!!
"prowadził ich bezpiecznie tak, że się nie lękali" Ps. 78,53
radek